Kilka tygodni temu były zamawiane przez szkołę bilety na Spotkanie Baletowe (podobno fajne, my ze szkoły mamy zniżkę i zamiast 120 zł płacimy 30 zł). Ja z S. i L. planowałyśmy pójść w listopadzie na te spotkania. I w czwartek prosiłam mamę o pieniądze na to spotkanie, a ona "wyskoczyła mi" z wyjazdem do babci, "bo to jedyny wolny weekend", do tego była zła, że jej nie powiedziałam (rozmawiałam o tym z tatą). W piątek poszłam do pani zapytać się, czy jest możliwość rezygnacji. Powiedziała, że nie a nawet jeśli bym poszła na ten balet (i nie pojechała do babci) to nie miałabym jak wrócić (będzie późno kiedy się skończy, a żadne autobusy już wtedy nie kursują). Mam problem :c
Piątek nie był dla mnie dobry, bo zaczęło się od kartkówki z matmy, na której się wiem, że popełniłam błąd. Potem na historii były oddawane testy (dostałam 3), a godzinę później (na polskim) dostaliśmy wypracowania (3-). Masakra :c
Wczoraj sprzątałam w domu, ale i tak nie obyło się bez pretensji mamy -,-'
A dzisiaj niedziela... właśnie wróciłam z Kościoła (po 30 minutach pieszej drogi) i zabieram się za naukę geografii. Jedyne co ciekawego przydarzyło mi się w ten weekend to spanie godzinę dłużej :D
A wy jak spędziliście ten weekend? :)
Pozdrawiam :***